Jacek Zawistowski

ślusarstwo

Jacek Zawistowsk

Jest jednym z bardziej cenionych w Żyrardowie w swoim zawodzie. Największym powodem do dumy są dla niego wieże na kościele w Wiskitkach. Stawiali je razem z tatą


Było prościej


Autorka: Beata Kwiatkowska


Jacek Zawistowski pracuje w zawodzie ponad czterdzieści lat. Robi bramy, drzwi, artystyczne schody, barierki, pawilony handlowe. Jak mówi, w tej pracy ważna jest siła i precyzja.

– Kiedy robi się bramę, żeby pomalować jedną połówkę, trzeba przewrócić ją około dziesięciu razy. A brama waży około 200 kg. Najważniejsza jest jednak dokładność. Drzwi milimetr czy dwa różnicy – to dużo. Co do milimetra trzeba pospawać. Dla mnie to rutyna. Nie wiem, skąd to mam. Sam się zastanawiam. Tak samo z projektami. Dostaję ogólne zlecenie, spojrzę i po prostu wiem, jak to zrobić.

Nie kończył szkoły ślusarskiej. Żona mówi, że talent wyssał z mlekiem matki. Pewne jest, że pasją do zawodu zaraził go tata.


Tradycje rodzinne


Rodzice Jacka Zawistowskiego sprowadzili się do Żyrardowa w latach 40. XX wieku. Ich troje dzieci urodziło się już w „mieście lnu”. Najmłodszy to właśnie Jacek.

Zawodu uczył się, pomagając tacie przy pracy. Ojciec należał w Cechu Rzemiosł w Żyrardowie. Był bardzo zżyty ze środowiskiem rzemieślnikiem. Na emeryturze spędzał niemal każdą wolną chwilę w Spółdzielni Rzemieślniczej. Jednak nie chciał, żeby syn szedł w jego zawodowe ślady.

– Początkowo ślusarstwo jakoś mnie nie pociągało. Tata też nie zachęcał. Chciał, żeby mi było lżej. Zostałem kierowcą taksówki. Czasem woziłem tatę do pracy. Paliwo było wtedy reglamentowane, a ja miałem talony.

Kiedyś tata otrzymał zlecenie na produkcję tunelów ogrodniczych. Jeździliśmy do Łęczycy, Łowicza, za Błonie. Trzeba było załatwiać kontrakty. We dwóch było łatwiej. Z dnia na dzień wciągnąłem się w pracę z tatą.

Pracowali razem od 1981 roku. Zakład ślusarki Jacek Zawistowski odziedziczył po tacie w 1990. Dziś jest jednym z bardziej cenionych w Żyrardowie w swoim zawodzie.


Pięciotonowe wieże na kościele w Wiskitkach


Najbardziej dumny jest z wież na kościele w Wiskitkach. To było najtrudniejsze i największe dotychczas wyzwanie. Stawiali je razem z tatą. Postawili je w sześć osób w pół roku. Zrobili również ręcznie kute ogrodzenie wokół kościoła.


– Pręt kwadratowy 2 cm na 2 cm rozgrzany do czerwoności kuliśmy młotami. Zrobiliśmy całe ogrodzenie kościoła, drzwi do dzwonnicy, dwie wieże i wieżę dzwonnicy. Musieliśmy zrobić konstrukcję, odeskować i zmontować. Musieliśmy zatrudnić alpinistów, żeby to wszystko wciągnąć. Zamawiany był specjalny dźwig – 40-50 metrów do góry, wieże ważyły 5 ton. Ciężko było to zaplanować. To była połowa lat 90.


Facet zaniemówił


Wiele prac Jacka Zawistowskiego można podziwiać we wnętrzach i na zewnątrz Starej Przędzalni w Żyrardowie. Dwieście lat temu była tu fabryka lnu, dziś lofty mieszkalne, Aparthotel, pomieszczenia usługowe.


– Robiłem lampy, lustra, ramy stalowe, obudowę na skrzynki pocztowe. Pomysły same przychodzą. Dostawałem od pana Piotra Błażejewskiego zarys koncepcji. Czasem śmiesznie, na karteczce narysowane dwie kreski i napis Aparthotel. I zadanie, żeby zrobić szyld. Popatrzę i wiem, jak to zrobić. Widzę to w wyobraźni. W biurze elektrowni przewody ciepłownicze obudowaliśmy. Pan Błażejewski prosił, żeby po prostu siatkę zrobić. A my daliśmy karbowaną – 1 cm na 1 cm. Facet zaniemówił.

Nie zachęci się młodych do tego zawodu


Jacek Zawistowski potrafi ocenić kandydata po 2 godzinach pracy. Szybko orientuje się, czy ma do czynienia z fachowcem.

– Może być świetne CV, uprawnienia, ale ten zawód trzeba czuć. Ślusarz musi być dokładny. Nie może być też tak, że do pracy przychodzi za karę. To jest zbyt poważna sprawa, aby pozwolić sobie na fuszerkę. Do tego zawodu muszą być odpowiedzialni ludzie.

Kiedyś miał pięciu, nawet dziesięciu uczniów. Teraz nie ma nawet jednego.

– Młodych ludzi nie zachęci się do tego zawodu. Praca jest ciężka, niewdzięczna, brudna, kurz i hałas. Coraz trudniej znaleźć ludzi do pracy. I do tego biurokracja. Dziś bez księgowości zewnętrznej nie da się prowadzić działalności, nawet tak niewielkiej. Dawniej, jak się miało sześciu, ośmiu ludzi, to była książeczka ZUS-owska, zapłaciło się ZUS i dziękuję. Teraz papierów jest za dużo. I koszty. Kiedyś było prościej.



***

Autorka: Beata Kwiatkowska
Zdjęcia: Wojciech Lipiński
Materiał powstał w ramach działań Stowarzyszenia Nasze Imaginarium „Rzemieślniczki i rzemieślnicy Żyrardowa”

lofo urzedu miasta żyrardowa

Zdjęcie 1: Jacek Zawistowski na tle zrobionej przez siebie ramy imitującej ramę okienną we wnętrzach Aparthotelu w Żyrardowie (w tle zdjęcie Starej Przędzalni)
Zdjęcie 2: Jacek Zawistowski. Schody we wnętrzach Starej Przędzalni
Zdjęcie 3: Czasem zlecenie jest dość enigmatyczne, a wykonanie przerasta wszelkie oczekiwania
Zdjęcie 4: Zdjęcia prac Jacka Zawistowskiego we wnętrzach, również usługowych i na zewnątrz Starej Przędzalni

Jacek Zawistowski ślusarstwo