Wyspecjalizowała się w krawiectwie ciężkim, ale o swojej pracy mówi, że to „krawieckie popraweczki”. Jest nieustannie w ruchu. Krystyna Choińska zadziwia niewyczerpaną energią i pasją życia. Biega po 10 km. Morsuje od 20 lat.
Choć od wielu lat zajmuje się krawiectwiem ciężkim, Pani Krystyna nie uważa się za rzemieślniczkę. Trudno jej uwierzyć, że tak dużo osób z Żyrardowa ją poleca. Mówi, że szycie to jej hobby.
– Skończyłam Politechnikę Warszawską, Wydział Inżynierii Sanitarnej i Wodnej. Nadzorowałam roboty instalacyjne, pracowałam jako inspektor robót na budowie biura projektów. Bardzo dużo rzeczy w Żyrardowie nadzorowałam – inwestycje, jak lofty, ciepłownia przy Lidlu. Mówię o rzeczach, których już nie ma. Jak padły przedsiębiorstwa (był taki okres – upadły zakłady lniarskie, upadały inwestycje), zaczepiłam się na takie popraweczki krawieckie.
Krawiectwo ciężkie
Pani Krystyna robi poprawki krawieckie tzw. ciężkie – skraca i wydłuża palta, kurtki, spodnie, poszerza, zwęża, wszywa suwaki… Szyje na czeskiej Minervie – ciężkiej maszynie przemysłowej. Ktoś nawet namawiał, żeby kupiła sobie porządną japońską Jukę. Ale jej maszyna działa, więc po co zmieniać.
– Współpracuję z panem, który ma sklep z garniturami przy stacji. Jak ktoś przychodzi i garnitur ma za długie rękawy, to pan Andrzej przywozi do mnie, umawiamy się za tydzień i robię. Nie robię damskiego krawiectwa. Maszyna do sukieneczek, bluzeczek musi być lekka, igły cienkie, nici elastyczne.
Odchodzi stara wiara
Własną działalność gospodarczą pani Krystyna rozpoczęła w 1996 roku. Wcześniej poza pracą w nadzorze
pracowała dodatkowo u znanego żyrardowskiego krawca Edwarda Boryny.
– To był bardzo dobry krawiec, dużo rzeczy szył. Na Mireckiego. Tam jest szkoła nr 6 i naprzeciwko blok. Tam pan Boryna miał swój zakład. Dwunastu pracowników, uczniów, ale sam kroił i szył. Garnitury, kożuchy, skóry, aksamity, zasłony. Pracowałam u pana Boryny na ćwierć etatu. Rozliczałam krawców – ile zużyli materiału, nici. O takie rzeczy. Przychodziłam na godzinkę, dwie, kilka razy w tygodniu. To była moja taka dodatkowa praca.
Takich punktów w Żyrardowie jak pani Krystyny, wyspecjalizowanych w krawieckie ciężkim nie jest dużo.
– Było wielu mężczyzn krawców, ale poumierali. To stara wiara. Odchodzi pokolenie. A teraz panie krawcowe raczej idą w krawiectwo lekkie, damskie. Skóry ciężko szyć, bo skóra jest ciężka.
Pracuję, dopóki nie zmarznę
W zakładzie na 1 Maja jest już od 16 lat. Ma trudne warunki do pracy. Zimno, brak sanitariatu, na ścianie grzyb. Ale czynsz jest tani. I klienci przyzwyczaili się do tego miejsca.
– Przychodzę od rana, pracuję do dwunastej, trzynastej. Dopóki nie zmarznę. Latem czasem dłużej. Tu jest budynek komunalny. Budynek miał być remontowany. Trudne warunki i do życia i do pracy. Taka dzielnica – biedni ludzie, pijący, ciągle jakieś draki. Mnie oferowano troszkę lepszy lokal, a jednocześnie droższy najem. Wynajęcie jakiegoś eleganckiego lokalu w centrum miasta wymaga, żeby kupić lepszy sprzęt. Tutaj wszystkie maszyny są stare, jeszcze po spółdzielni Żyrardowianka. Nie miałam finansów, żeby inwestować w zakład. Poza tym ta praca to zawsze był taki dodatek.
Nie potrafię byle jak
Ma stałych, wiernych klientów i klientki. Czasem pani Krystyna chciałaby już mniej pracować, w końcu jest już na emeryturze.
– Ale zawsze ktoś przyjdzie i „pani Krysiu, pani zrobi”. Jak ja mogę odmówić? Moją domeną jest słowność, nigdy nie zawiodłam. Jak mówię, że coś zrobię, to zrobię. Nie umiem zrobić byle jak. Muszę być zadowolona z roboty.
Ma niespożyta energię i życzliwy dystans do spraw. Skąd tyle sił w drobnej, delikatnej kobiecie?
– Cały czas jestem w ruchu. Biegam. Po 10 kilometrów. Zawsze namawiam syna. Jeździmy co roku na Bieg Niepodległości do Warszawy. To jest coś. 20 tysięcy ludzi. Białe i czerwone koszulki. Tworzymy flagę. W Żyrardowie też biegam. Pierwszy raz w Żyrardowie biegłam w 2015 r. I co To jest moja pasja. Lubię. I oczywiście morsuję. Ze 20 lat morsuję. Co sobotę morsuję z synem i synową. I sprawia mi to radość. Ja się zanurzam po szyję. To hartuje. Co to znaczy, że woda jest zimna? To wszystko jest w głowie. Nie można się bać. Przełamałam się w 2003 r., kiedy weszłam pierwszy raz do kriokomory. Stopni -140 stopni na 3 minuty. To jest dla zdrowia cudowne i potrzebne.
Jak długo będzie robiła dla ludzi poprawki krawieckie?
– Postanowiłam sobie, że będę szyć dopóki maszyna da radę.
***
Autorka: Beata Kwiatkowska
Zdjęcia: Wojciech Lipiński
Materiał powstał w ramach działań Stowarzyszenia Nasze Imaginarium „Rzemieślniczki i rzemieślnicy Żyrardowa”